Krzysztof Osica

napisał o Ai no mukidashi

Sono bardzo dobrze symuluje szaleństwo, tworząc przy tym misterne konstrukcje. Pieczołowitość reżyserii sprawia, że ten czterogodzinny film w ogóle da się oglądać. W wybuchową mieszankę konwencji wpleciono refleksję nad chrześcijaństwem, z jego paradoksami, pojęciem grzechu, rozdarciem pomiędzy duchowym a cielesnym, oraz koncepcją miłości stojącą w opozycji do reszty doktryny. Jednak i tak najbardziej imponuje lekkość narracji, "Ai no mukidashi" jest przede wszystkim świetną rozrywką.

Widzę, że zaczyna nam się tu budować fanklub Sono :)

Doktorze, robiłeś Sono taką reklamę, że musiałem się skusić ;)