Krzysztof Osica

napisał o Kraina lodu

Śnieg jest wyśmienitą popisówą dla animatorów i wygląda bajecznie, za to wizualnie bohaterowie nie zachwycają (nie chwytam tego nowego stylu), a tematu ich charakterów litościwie nie będę komentować. Disney wyśpiewał się za wszystkie czasy, jednocześnie nie tworząc ani jednej godnej zapamiętania piosenki. Za to morał wydaje się sensowny, poznaj trochę lepiej faceta nim będziesz próbowała za niego wyjść. W ostatecznym rozrachunku to film na ten sam temat, co seria "Wyszłam za Araba i nie mogłam uciec", tylko sympatyczniejszy (i z mrozem).

No własnie, gdyby to był film o mrożącej królowej, mógłby być o dojrzewaniu, emancypacji, pogodzeniu się z samym sobą. A tak jest głównie o niewychodzeniu za Araba.

Mógłby być, ale chyba się wytwórnia przestraszyła tego, że mają szansę zrobić dobry film. A wszyscy wiedzą, że dobre filmy się źle sprzedają ;)

Czytam właśnie o "Frozen" na disnejowskiej wikii, bardzo pouczające, zwłaszcza sekcje "Memorable quotes". Przykłady pamiętnych słów wypowiedzianych przez Elzę: "Yes, you are.", "Are you ready?", "Ready?" :D

Ja w tym filmie jeszcze widzę jakąś kosmicznie odległą inspirację opowieścią o Lohengrinie, pewnie przefiltrowaną przez "Dzikie łabędzie" Andersena. Anyway, po pierwsze samo imię jednej z głównych bohaterek, wątek zagrożonego królestwa i tajemniczego rycerza ze zwierzakiem są wzięte z tej legendy. Co prawda rycerz jest postshrekowy, zamiast łabędzia ma renifera (łabędzie sobie słabo radzą w zimę i mało atrakcyjnie wyglądają na śniegu), a Graala ani widu ani słychu, ale chyba metafizyki po współczesnym Disneyu nikt się nie spodziewa.