Pięć smaków: Pozdrowienia z bezczasu

Data:
Ocena recenzenta: 6/10

Jedną z największych atrakcji dziesiątej edycji Pięciu Smaków jest przegląd kina Korei Północnej. Najbardziej enigmatyczny z filmów pokazywanych w ramach tej sekcji to Mały domek na froncie, który w Warszawie miał prawdopodobnie pierwszy pokaz poza granicami państwa Kimów.

Obraz Chol-hak Paka tkwi w podwójnym bezczasie: stylistycznie wygląda tak, że mógłby powstać kiedykolwiek między latami osiemdziesiątymi a chwilą obecną, zaś akcja mogłaby być osadzona w dowolnym momencie od zakończenia wojny koreańskiej. Koniec wojny to chyba za duże słowo, skoro jak mówi tytuł mały domek, czyli klinika dla żołnierzy, znajduje się na froncie, a nie na granicy. Nie wdając się w szczegóły, pojawienie się nowego kierownika kliniki uruchamia fabularny schematy starego, dobrego kina socrealistycznego. Brakuje tu co prawda imperialistycznych sabotażystów, ale model przemiany w prawdziwego wierzącego komunistę (w tym wypadku w ideę dżucze) pozostaje bez zmian. Zadziwiający jest natomiast mariaż socrealizmu z azjatyckim kinem rozrywkowym lat 80.

Formalnie to obraz zapatrzony w filmy akcji, których najwybitniejszymi twórcami są hongkońscy twórcy John Woo i Johnnie To. Odpowiednio zwulgaryzowane i uproszczone środki wykorzystywane niegdyś przez tych reżyserów pojawiają się w Małym domku na froncie np. piosenki po odpowiedniej zmianie tekstu bez problemu mogłyby znaleźć się w Lepszym jutrze. To formalne oderwanie od współczesności budzi rozbawienie. Naprawdę trudno zachować powagę widząc dramatyczny najazd na twarz bohatera czy niewidziane od bardzo dawna rwane, dramatyczne flashbacki.

Prawdziwy komediowy potencjał Małego domku na froncie kryje się w jego warstwie ideologicznej. Deklaracje bohaterów, że to Najwyższy Wódz samą swą obecnością zszywa żyły, natychmiastowo leczy rannych i niemal podnosi z grobów wywołuje salwy śmiechu. Propagandowy obraz wyjęty z rodzimego kontekstu przestaje działać i nadaje się jedynie do obśmiania. Jednocześnie kino Korei Północnej może fascynować, w końcu to podróż do alternatywnej, zmieniającej się w odmiennym tempie, rzeczywistości.